To tytuł pikniku rodzinnego, który cała społeczność szkolna Szkoły Podstawowej im. Stefana Kardynała Wyszyńskiego w Woli Rafałowskiej wraz z Radą Rodziców przygotowała w sobotę, 16 czerwca b.r. Nawiązywał on do podobnych uroczystości organizowanych w ubiegłych latach.
Miał jednak w tym roku charakter wyjątkowy – niepodległościowy, a przez to mocno nasycony treściami i akcentami patriotycznymi. Począwszy od wystroju szkoły (wewnątrz i na zewnątrz), którą ozdabiały biało-czerwone papierowe girlandy i baloniki, poprzez czerwoną opaskę na rękę, która otrzymywał każdy uczestnik (na której widniał napis POLSKA oraz polska flaga i godło). Prawdziwa i barwna, a przy tym żywa, prezentacja patriotycznych treści miała dopiero za chwilę oczarować publiczność zebraną na przyszkolnym boisku. Oto ze szkoły tanecznym krokiem w rytm poloneza wyruszył czy raczej wypłynął barwny korowód tancerek i tancerzy i, nie zmieniając należnego temu tańcowi rytmu i kroku, rozciągnął się na zielonej płycie stadionu w barwny korowód. I dopiero się zaczęło. Do uczniów, którzy stanowili jego najważniejsze i najpiękniejsze ogniwo, zaczęli dołączać rodzice i nauczyciele, co niektórzy ledwo nadążając za poszczególnymi układami tanecznymi. Bo godzi się zaznaczyć, że na polonezie się nie skończyło, chociaż jego patriotyczne elementy rozgrzały nie tylko uczestników. Nie mogło się obyć także bez bogatego w patriotyczne akcenty i mocno z naszym regionem związanego krakowiaka. Oba te tańce nie spełniłyby swojej roli, czyli nie wzbudziłyby takiego uniesienia patriotycznego, gdyby nie postać wodzireja, a właściwie wodzirejki, która te emocje tak potrafiła rozpalić, a przy tym korowód tak pięknie poprowadzić. Przypominały się słowa wieszcza z ostatniej Księgi „Pana Tadeusza” – ,, (…) kto tak poloneza wodzi”. Jednocześnie ubiór wodzirejki podpowiadał, że związek z tą epoką podkreślić chciała, a „wtajemniczeni” twierdzili, że imię litewskie, przez Mickiewicza wymyślone, miała…
Nie sposób opisać wszystkich atrakcji tego pikniku, a było ich wiele. Oprócz wyżej opisanych, które swój pełny wyraz mogły zaprezentować na naturalnej scenie boiska, do najbardziej podziwianych i oklaskiwanych należały wokalne i taneczne prezentacje, które można było obejrzeć w sali widowiskowej szkoły (a tak naprawdę w niewielkiej świetlicy), która dosłownie pękała w szwach, bo każdy z rodziców chciał zobaczyć „w akcji” swoje dzieci. Oprócz tego były też, zabawy zręcznościowe, podchody i najbardziej ekscytujące wydarzenie sportowe – mecz piłkarski między reprezentacją uczniów, a drużyną ojców, który wywołał wiele zdrowych emocji. Mecz był wyrównany, potrzebna była dogrywka, a nawet rzuty karne, które zadecydowały o zwycięstwie ojców 4:3. Z punktu widzenia sportowego i wychowawczego mecz ten przyniósł sporo korzyści. Uczniowie mieli okazję przekonać się, że od ojców mogą się wiele nauczyć – zarówno techniki, taktyki, jak i wytrzymałości na zmęczenie i ból. Z kolei widzowie zaprezentowali skromny, ale kulturalny doping, dając tym samym dowód, że można kibicować żywiołowo, spontanicznie, ale normalnie.
Piknik potwierdził, że nauczyciele, uczniowie i rodzice stanowią „wielką szkolną trójkę”, która potrafi dobrze współpracować ze sobą dla realizacji wspólnych celów. I to chyba podstawowa, i najważniejsza dla szkoły refleksja w roku stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości.
Andrzej PIECZONKA